wczasach pracowniczych nad morzem. Takie okazy można było przehandlować nawet za kilka radzieckich łusek z szeroką spłonką lub jeden nabój (w dobrym stanie). Siarkę wozili chyba do Polchemu, a może Elany, bo rozładunek nie trwał długo; pod wieczór na zakręcie w pobliżu lasu znów pojawiała się spalinówka, samotna, pozbawiona ciężkiego taboru, nierealna na tle czerwonego nieba czy może podziemi, które od błękitu wieczornego nieba oddzielała wąska mierzeja.<br>Układaliśmy na szynach pięciozłotówki, lekkie jak papier aluminiowe piątaki z rybakiem w tle, później nawet cięższe, mosiężne monety dwuzłotowe. Z żalu za tym, co już nigdy nie miało powrócić, a może nieukrywanej złości, nieustannej