cichości ducha liczył jednak, że jeździec nie odważy się wjechać koniem na cienki lód.<br>Wciąż machinalnie poruszał wędką, kolejny okoń targnął linkę. Rybak wyciągnął go, odczepił, rzucił na lód. Kątem oka widział, jak jeździec zeskakuje z kulbaki, zarzuca wodze na bezlistny krzak i idzie ku niemu, ostrożnie stąpając po śliskiej tafli. Okoń trzepał się na lodzie, prężył kolczastą płetwę, ruszał skrzelami. Gosta wstał, schylił się po piesznię, w razie potrzeby mogącą służyć jako broń.<br>- Bez obaw.<br>To była dziewczyna. Teraz, gdy zdjęła szal z twarzy, widział jej twarz, zeszpeconą paskudną blizną. Na plecach miała miecz, widział rękojeść pięknej roboty, wystającą znad