w nosach i w uszach mieli ozdoby.<br>Nie bał się Maciuś, bo już nieraz patrzył odważnie śmierci w oczy, ale sam jeden daleko od domu, wśród tysięcy dzikusów, sam jedniusieńki... Nie, tego było za wiele nawet dla mężnego serca Maciusia. A gdy przypomniał <page nr=140> sobie jeszcze poczciwego towarzysza, który w tak tajemniczy sposób zginął, taka go opanowała żałość, że wybuchnął głośnym płaczem.<br>Maciuś zajmował osobny szałas ze skór lwich i tygrysich i myślał, że może się swobodnie wypłakać, że go nikt nie usłyszy. Ale się omylił. Mała Klu-Klu czuwała, mała Klu-Klu nie odstępowała Maciusia ani na krok. I teraz znów