autoramentu. Jeden, dociekliwy, odważył się mieć wątpliwość i nachylił się do towarzysza Karpika, wyjawił ją półgłosem: - Towarzyszu sekretarzu, czy my musimy tak nadskakiwać temu Jassmontowi, co on może, czy warto, czy to się nam kalkuluje? Towarzysz Lenin przestrzegał. Przekonywać musimy robotników, profesorów uniwersytetu nie musimy przekonywać, możemy ich kupić. <br><br>- Wnieśli, tak jak zarządził, dodatkowe karbidówki, od razu zrobiło się jaśniej.<br>- Macie w zasadzie rację, ale na obecnym etapie to konieczność, on nie jest profesorem, to literat i dlatego koszta będą niższe, opłaci się, dobrze, że macie wątpliwości, ale te wątpliwości za was rozstrzygnęli towarzysze z wysokiego szczebla - uspokoił go towarzysz Karpik