Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
Zofia.
- Ależ nie patrzcie na mnie jak na idiotę. Rojek naprawdę tu był, tylko nikogo
oprócz mnie nie zastał. Było to w dniu odsłonięcia pomnika Smolki.
- Aha!
Był to dzień szczególnie pogmatwany. Grodzicki przemarzł na rannych uroczystościach,
po czym wypił za wiele u marszałka Gołuchowskiego i wróciwszy do domu spał tak
długo
, że zostało mu potem tylko pół godziny, aby się przebrać na obiad u namiestnika.
Narobił dzikiego spustoszenia w szafach, połamał spinki, zranił się w palec,
nareszcie wybiegł zapominając przy drzwiach, których nie zamknął, pęk kluczy,
co mu się nigdy dotychczas w życiu nie zdarzyło. O dziesiątej przyjechał po
żonę fiakrem
Zofia.<br> - Ależ nie patrzcie na mnie jak na idiotę. Rojek naprawdę tu był, tylko nikogo <br>oprócz mnie nie zastał. Było to w dniu odsłonięcia pomnika Smolki.<br> - Aha!<br> Był to dzień szczególnie pogmatwany. Grodzicki przemarzł na rannych uroczystościach, <br>po czym wypił za wiele u marszałka Gołuchowskiego i wróciwszy do domu spał tak <br>długo, że zostało mu potem tylko pół godziny, aby się przebrać na obiad u namiestnika. <br>Narobił dzikiego spustoszenia w szafach, połamał spinki, zranił się w palec, <br>nareszcie wybiegł zapominając przy drzwiach, których nie zamknął, pęk kluczy, <br>co mu się nigdy dotychczas w życiu nie zdarzyło. O dziesiątej przyjechał po <br>żonę fiakrem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego