Zdzisio i rozmawiał przez telefon. Dał mi znak, żebym zaczekał. Złożyłem akta na podłodze i oparłem się o parapet okna.<br>- A gdzie ja zmieszczę pięćdziesiąt osób?! - krzyczał Zdzisio. - Nie, jeszcze nie mam, ale będę miał! Może nie pięćdziesiąt, a sto! Wiem, że mam trzydzieści etatów, ale to początek! Dobrze wiecie, tak jak ja, że kiedy się zaczyna od trzydziestu etatów, to kończy się na trzystu! Ja zajmuję te pokoje i zaraz dzwonię do ministra!<br>Zupełnie nie przypominał swobodnego i zatroskanego zarazem Zdzisia z wczasów. Znowu wrzucono rybę do wody. Odłożył słuchawkę i podszedł do mnie z uśmiechem.<br>- Dobrze, że jesteś, Jasiu! Widzisz