Stawisku, zaproszony przez Jarosława. Chodził po domu jak udzielny książę, w haftowanej mycce na głowie odziedziczonej po starym Lilpopie, z godnością arystokraty, i starannie podtrzymywał tradycje rodu swej żony. Spałem na dostawianej leżance w jego gabinecie pośród stert papierów i regałów pełnych książek. Państwo Iwaszkiewiczowie byli gościnni i zachowywali się tak, jakby mnie znali od dawna.<br>Jarosław miał duże poczucie humoru, śmiał się czasem do rozpuku, ale niezbyt chętnie słuchał anegdot o sobie, a krążyło ich wiele po Warszawie. Był przecież postacią anegdotyczną z tymi swoimi przyzwyczajeniami, porzekadłami i koneksjami, o których lubił opowiadać.<br>Szeptano o nim rozmaite plotki, stwarzane ad hoc