ciało, gdy wykręcał znany na pamięć numer telefonu. <q>- Pogotowie?!</> - upewnił się półprzytomnie, gdy usłyszał głos dyspozytorki. <q>- Moja bratanica jest umierająca! Przyślijcie karetkę, natychmiast! Nie, nie wiem, co jej się stało, wygląda na poparzoną. Tak, podaję adres: Mickiewicza sześć. Błagam, pospieszcie się!</></><br><q>- Tę pacjentkę z pewnością będziemy długo pamiętali, bo coś takiego się po prostu nie zdarza</> - wspomina dyspozytorka pogotowia ratunkowego w piętnastotysięcznym B., położonym na wschodnim krańcu Polski. <q>- Wyglądała jak rozżarzony pogrzebacz wyjęty prosto z ognia. Jakby tego było mało, widać też było świeże ślady pobicia, sińce i krwiaki. Kazimierz Gąsowski, na którego wezwanie posłałam po nią karetkę, miał rację: liczyła się