ciepłego uśmiechu, którym obdarzali ją, nim wyszła. Może następnego dnia też by się spotkali i wszystko odbyłoby się dużo prościej, bez niepotrzebnego oczekiwania. I potem znowu by ich nakarmiła i może już odważyłaby się odezwać i sprowadziłaby ich na dobrą drogę i odtąd wszyscy żyliby długo i szczęśliwie. Ale nic takiego się nie zdarzyło. Joanna nie po raz pierwszy cierpiała z tego powodu, że między nią a światem była jakaś bariera, której pokonanie przerastało jej siły. Nieraz bolała nad tym, że nie odezwała się, kiedy trzeba się było odezwać, nie włączyła się, kiedy chciała się włączyć, nie zrobiła czegoś, kiedy mogło to