i do innych skarżył pan na Gwieździka, odgrażał się. Od początku, jeszcze jak był tutaj dwór. Każdy może poświadczyć, wielu słyszało.<br> Ale okazało się, że nikt nie słyszał. Ludzie pytani o niechęć między tymi dwoma, przeczyli. Gdzieżby, sąsiady przecie, lubili się. Nijakiej zwady między nimi nie było. Strach, jakie nieszczęście, takoż i dla Mielczarka.<br><br> - Kto tam patrzy na inszych, roboty tyla. Domy trza stawiać, chałupy. Puśćcie, wielmożny panie, bo czas. Zboże nie młócone, siewy idą, orać trza, broną zaciągnąć.<br> - Gwieździk? Wiadomo, na umyśle był chory. Kunie mu były ważniejsze od rodzonych. I za kunie łeb dał. Co mu do gniadych Mielczarka