Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
i do innych skarżył pan na Gwieździka, odgrażał się. Od początku, jeszcze jak był tutaj dwór. Każdy może poświadczyć, wielu słyszało.
Ale okazało się, że nikt nie słyszał. Ludzie pytani o niechęć między tymi dwoma, przeczyli. Gdzieżby, sąsiady przecie, lubili się. Nijakiej zwady między nimi nie było. Strach, jakie nieszczęście, takoż i dla Mielczarka.

- Kto tam patrzy na inszych, roboty tyla. Domy trza stawiać, chałupy. Puśćcie, wielmożny panie, bo czas. Zboże nie młócone, siewy idą, orać trza, broną zaciągnąć.
- Gwieździk? Wiadomo, na umyśle był chory. Kunie mu były ważniejsze od rodzonych. I za kunie łeb dał. Co mu do gniadych Mielczarka
i do innych skarżył pan na Gwieździka, odgrażał się. Od początku, jeszcze jak był tutaj dwór. Każdy może poświadczyć, wielu słyszało.<br> Ale okazało się, że nikt nie słyszał. Ludzie pytani o niechęć między tymi dwoma, przeczyli. Gdzieżby, sąsiady przecie, lubili się. Nijakiej zwady między nimi nie było. Strach, jakie nieszczęście, takoż i dla Mielczarka.<br><br> - Kto tam patrzy na inszych, roboty tyla. Domy trza stawiać, chałupy. Puśćcie, wielmożny panie, bo czas. Zboże nie młócone, siewy idą, orać trza, broną zaciągnąć.<br> - Gwieździk? Wiadomo, na umyśle był chory. Kunie mu były ważniejsze od rodzonych. I za kunie łeb dał. Co mu do gniadych Mielczarka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego