Wareda - jeszcze teraz krew pana zalewa na wspomnienie tego cymbała. Winszuję, panie... Dyzma. Terkowski dawno nie dostał takiej nauczki. Zdrowie pańskie!<br>Wypili i Dyzma połapał się w sytuacji o tyle, że pojął, iż między owym grubym, Terkowskim, a pułkownikiem musi być na pieńku. - Głupstwo - rzekł - szkoda tylko... tej... sałaty i talerzyka. Wareda wybuchnął głośnym śmiechem.<br>- Pyszny kawał! Ależ pan jest złośliwy, panie Dyzma, pańskie zdrowie!<br>- Wie pan - dodał po chwili, stawiając kieliszek - że to pierwszorzędny kawał: Terkowski głupstwo, ale szkoda sałaty!<br>Cieszył się ogromnie, a choć Dyzma nie mógł zmiarkować, o co właściwie temu pułkownikowi chodzi, śmiał się również, mając usta