który należy rozłożyć na tym miejscu, gdzie mnie bili, i przetoczyć mnie po tym materiale, tam i z powrotem. I rzeczywiście wkrótce pracownia dostała dziesięć metrów kwiecistego perkalu. Segałowicz i Necha Naumowna rozpostarli go w korytarzu tamtego baraku, on trzymał za jeden koniec, ona za drugi, a ja toczyłam się tam i z powrotem i zanosiłam się od śmiechu - nigdy przedtem tak się nie śmiałam. I przestałam się jąkać.<br><br>Każdy, kto mieszkał w posiołku, musiał dawać państwu slitok złota co tydzień. Nieważne, gdzie pracował, skąd brał, mógł szukać, gdzie chciał i jak chciał, byle przyniósł. Każdy więc potrzebował złota na ten okup. I na