pojaśniało, słońce czerwone, niby najmniejsza fajerka, wzeszło pękate.<br>- Niemiec mówił, że osiem osób? - zapytał, dławiąc się śliną, Jassmont.<br>- Zgadza się, cała rodzina poszła pod nóż.<br>- Straszne.<br>- Teraz mówisz: straszne, a wy sami prosicie się o biedę, nie zamykacie się, całe noce dom otwarty.<br>- Co by dało ryglowanie?<br>- Masz trochę racji, tamtych była cała banda.<br>- Konstanty, powiedz, co się stanie z Dusiami? Czy ich ktoś ukarze, choćby bez sądu?<br>Konstanty rozłożył szeroko i bezradnie ręce. - Na nich nie ma rady, póki Niemców nie ruszają. Może ktoś przypadkiem ich zastrzeli, jakaś druga banda, może ktoś pomsty będzie na nich szukał, może Niemcy, nie