Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
pojaśniało, słońce czerwone, niby najmniejsza fajerka, wzeszło pękate.
- Niemiec mówił, że osiem osób? - zapytał, dławiąc się śliną, Jassmont.
- Zgadza się, cała rodzina poszła pod nóż.
- Straszne.
- Teraz mówisz: straszne, a wy sami prosicie się o biedę, nie zamykacie się, całe noce dom otwarty.
- Co by dało ryglowanie?
- Masz trochę racji, tamtych była cała banda.
- Konstanty, powiedz, co się stanie z Dusiami? Czy ich ktoś ukarze, choćby bez sądu?
Konstanty rozłożył szeroko i bezradnie ręce. - Na nich nie ma rady, póki Niemców nie ruszają. Może ktoś przypadkiem ich zastrzeli, jakaś druga banda, może ktoś pomsty będzie na nich szukał, może Niemcy, nie
pojaśniało, słońce czerwone, niby najmniejsza fajerka, wzeszło pękate.<br>- Niemiec mówił, że osiem osób? - zapytał, dławiąc się śliną, Jassmont.<br>- Zgadza się, cała rodzina poszła pod nóż.<br>- Straszne.<br>- Teraz mówisz: straszne, a wy sami prosicie się o biedę, nie zamykacie się, całe noce dom otwarty.<br>- Co by dało ryglowanie?<br>- Masz trochę racji, tamtych była cała banda.<br>- Konstanty, powiedz, co się stanie z Dusiami? Czy ich ktoś ukarze, choćby bez sądu?<br>Konstanty rozłożył szeroko i bezradnie ręce. - Na nich nie ma rady, póki Niemców nie ruszają. Może ktoś przypadkiem ich zastrzeli, jakaś druga banda, może ktoś pomsty będzie na nich szukał, może Niemcy, nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego