jednym z tych mrocznych facetów w czarnym fraku, co to wieszali kokota na bramie. Pewnie aby nieco oszczędzić wrażeń, dość licznych jak na jeden dzień, przed tańcem zawiązuje się mu oczy. Pod koniec jakiegoś skocznego, niemieckiego obertasa, nasz zziajany i zakręcony król popychany jest w objęcia jednej z pląsających wokół tancerek serbołużyckich (dobrze, że nie koni arabskich). Na którą upadnie, na tą bęc! Co król ma prawo zrobić z tym kolejnym bonusem, tego nasi gospodarze już nam nie wyjaśnili. My się wprawdzie domyślamy, nie wiemy tylko, czy byłoby to równie romantyczne jak cały dotychczasowy przebieg imprezy.<br>Po części oficjalnej, czyli uroczystej