hipisiary, która kwestowała do jego kapelusza. A potem nie widziałem Zamszyca wieki całe, aż do przypadkowego spotkania w późnych latach osiemdziesiątych, gdy mnie już w ogóle nie poznał.<br>Przystanek 180, róg Czerniakowskiej i Gagarina, dwudziesta minuta czekania, ziąb jak skurwysyn, a przy mnie na ławce facet jak z rysunków Mleczki - tania, niemodna kurtka, teczka wierna i wysłużona, w zgrabiałych dłoniach "Express". I ten przerażający współczesny Akakij Akakijewicz to był on, Dziadek Zamszyc.<br>- A ty uważasz, że się nie zmieniłeś? - pyta Milena.<br><br> Rok minął, znów wrzesień, zaczyna się trzecia klasa. Bardzo przeżywam to wznowienie, w poprzedzającą noc wcale nie śpię. Znów wejdę