Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
okna zamknięte. Po porannych wietrzeniach ani śladu. Od stężonej atmosfery lekarstw, dezynfekcji, przepoconej pościeli aż mdli. Sam Maliński jest czysty, bo go Kozicka myje, domyśłam się jednak, że z higieną większości chorych nie jest tu najlepiej. Owego wieczoru pożegnałem się po kwadransie. Ubranie moje zapachem, którym się nasyciło w szpitalu, tchnęło jeszcze długo. Od Kozickiej zalatuje on stale. Także i z tego względu błogosławię fakt, że nie zawsze ją mamy przy stole. Z całkiem innego wólę też nie zastawać jej w szpitalu. Od Malińskiego niczego nie staram się wyciągać. Wypytywać go byłoby krępujące. Jest chory, a więc trochę jak dziecko. Jakoś
okna zamknięte. Po porannych wietrzeniach ani śladu. Od stężonej atmosfery lekarstw, dezynfekcji, przepoconej pościeli aż mdli. Sam Maliński jest czysty, bo go Kozicka myje, domyśłam się jednak, że z higieną większości chorych nie jest tu najlepiej. Owego wieczoru pożegnałem się po kwadransie. Ubranie moje zapachem, którym się nasyciło w szpitalu, tchnęło jeszcze długo. Od Kozickiej zalatuje on stale. Także i z tego względu błogosławię fakt, że nie zawsze ją mamy przy stole. Z całkiem innego wólę też nie zastawać jej w szpitalu. Od Malińskiego niczego nie staram się wyciągać. Wypytywać go byłoby krępujące. Jest chory, a więc trochę jak dziecko. Jakoś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego