odnajdzie. Ale kto wie, czy zdołałby w tej chwili zapanować nad nim, jak to robił dotychczas. Krawiec bowiem, trzymając się kurczowo poręczy, zawisł nad nią, gotowy zwalić się na złamanie karku ze schodów. Pośliznął się potem na stopniach i na wpół leżąc, na wpół wisząc w powietrzu, był bliski ostatniego tchnienia .<br><page nr=169><br> Nie byłoby nic dziwnego, .gdyby Widmar, zapaliwszy zapałkę ujrzał przed sobą chłodnego trupa. I wtedy właśnie, kierowany raczej instynktem niż prawdziwym gniewem, Widmar nie licząc się z okolicznościami zaczął szurgać po schodach, wywołując nieznośny hałas. Bełkotał i mamrotał przy tym całkiem głośno i bełkot jego roznosił się po klatce schodowej