przecież nadal oficerem. W RKU, do którego się zgłosiłem, otrzymałem zaraz awans na porucznika. Ze względu na przebytą niewolę dostałem dwumiesięczny urlop. Kazano mi też czekać na ewentualny przydział, Po dwóch miesiącach zameldowałem się w Gdyni. Zostałem powołany do służby w Marynarce Wojennej. Trochę mi też pomógł fakt, że mój teść, przedwojenny oficer znał komandora Urbanowicza, wówczas zastępcę dowódcy Marynarki Wojennej. Dostałem przydział na okręty podwodne, które co dopiero wróciły z wojennej tułaczki. Muszę się panu przyznać, że służba ta miała wiele pozytywnych stron. Tam, gdzie są okręty podwodne, tam na pewno są torpedy. A tam gdzie są torpedy, jest etanol