Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
się jakiś amator śliwek, zarzucił wór na plecy i stękając opuścił podwórze.

Wszystko to było dla mnie nowe i nieznane. Na przestrzeni dziesięciu metrów kwadratowych skupiło się naraz tyle zawiłych i trudnych spraw.

W kilka dni po naszym przyjeździe zjawiła się pewnego wieczoru panna Kazimiera z matką, niewiastą przysadzistą i tęgą, w jaskrawym kapeluszu, z biustem wylewającym się z gorsetu. Panna Kazimiera wyglądała ślicznie, była wesoła i rozmowna jak nigdy, żartawała z Krysią, a mnie wzięła na kolana i podrzucając w górę wołała: "Pata-taj, pata-taj, pojedziemy w cudny kraj!" O, nie, to nie była już dawna panna Kazimiera, smutna
się jakiś amator śliwek, zarzucił wór na plecy i stękając opuścił podwórze.<br><br>Wszystko to było dla mnie nowe i nieznane. Na przestrzeni dziesięciu metrów kwadratowych skupiło się naraz tyle zawiłych i trudnych spraw.<br><br>W kilka dni po naszym przyjeździe zjawiła się pewnego wieczoru panna Kazimiera z matką, niewiastą przysadzistą i tęgą, w jaskrawym kapeluszu, z biustem wylewającym się z gorsetu. Panna Kazimiera wyglądała ślicznie, była wesoła i rozmowna jak nigdy, żartawała z Krysią, a mnie wzięła na kolana i podrzucając w górę wołała: "Pata-taj, pata-taj, pojedziemy w cudny kraj!" O, nie, to nie była już dawna panna Kazimiera, smutna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego