Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
trudny przypadek, trzeba pomóc. Wchodzę, a zawiedujuszczaja - twoje żydowskie ręce tu niepotrzebne! Wyszłam, pacjentka zmarła na stole. Śmiertelność była u nas wysoka. Umarło nam na oddziale dziecko. Siedzę wieczorem w domu, mąż na dyżurze, ktoś puka. Otwieram, kobieta. Oddajcie mi dziecko, mówi. Jakie dziecko? To, które wzięliście na macę. Twarz tępa, twarda. Bywają takie objawy. W tym obłędzie, który jest nieuleczalny.

W Kurenai mówiło się tylko po litewsku. Po co ci Żydówka, tobie potrzebna Litwinka, koledzy mężowi przy kieliszku mówili. Przedtem nie zdawał sobie sprawy, jakie głupstwo popełnił, zrozumiał dopiero w Kurenai. Przestał jeździć do mojej matki. Na własne dziecko mówił
trudny przypadek, trzeba pomóc. Wchodzę, a zawiedujuszczaja - twoje żydowskie ręce tu niepotrzebne! Wyszłam, pacjentka zmarła na stole. Śmiertelność była u nas wysoka. Umarło nam na oddziale dziecko. Siedzę wieczorem w domu, mąż na dyżurze, ktoś puka. Otwieram, kobieta. Oddajcie mi dziecko, mówi. Jakie dziecko? To, które wzięliście na macę. Twarz tępa, twarda. Bywają takie objawy. W tym obłędzie, który jest nieuleczalny.<br><br>W Kurenai mówiło się tylko po litewsku. Po co ci Żydówka, tobie potrzebna Litwinka, koledzy mężowi przy kieliszku mówili. Przedtem nie zdawał sobie sprawy, jakie głupstwo popełnił, zrozumiał dopiero w Kurenai. Przestał jeździć do mojej matki. Na własne dziecko mówił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego