Typ tekstu: Książka
Autor: Żurakowska Zofia
Tytuł: Jutro niedziela
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1928
Ojciec nie miał pod tym względem żadnych wątpliwości.
- Naturalnie, bo przecież teraz my musimy poczęstować was koszykiem wisien - wołał powiewając panamą.
- Może to będzie już zima! - krzyknął już z daleka Antek.
- W zimie są jabłka i pomarańcze - odkrzyknął ojciec i łódź oddaliła się, wdzięczna i chybka, pod wzdętym żaglem.
Szli teraz ojciec z Henrysią ku wsi niedalekiej.
Od brodu dziewczęta pędziły krowy w rzece wyszorowane, gwarząc i sprzeczając się wesoło. Niebo wzniosło się wysoko, niepokalanie czyste.
- Czy ty, tatusiu, wziąłeś ze sobą trochę pieniędzy?
- No bo co?
- No bo mogłoby się tak zdarzyć, że bylibyśmy głodni - trochę niespokojnie westchnęła Henrysia.
- Więc
Ojciec nie miał pod tym względem żadnych wątpliwości. <br>- Naturalnie, bo przecież teraz my musimy poczęstować was koszykiem wisien - wołał powiewając panamą. <br>- Może to będzie już zima! - krzyknął już z daleka Antek. <br>- W zimie są jabłka i pomarańcze - odkrzyknął ojciec i łódź oddaliła się, wdzięczna i chybka, pod wzdętym żaglem. <br>Szli teraz ojciec z Henrysią ku wsi niedalekiej. <br>Od brodu dziewczęta pędziły krowy w rzece wyszorowane, gwarząc i sprzeczając się wesoło. Niebo wzniosło się wysoko, niepokalanie czyste. <br>- Czy ty, tatusiu, wziąłeś ze sobą trochę pieniędzy? <br>- No bo co? <br>- No bo mogłoby się tak zdarzyć, że bylibyśmy głodni - trochę niespokojnie westchnęła Henrysia. <br>- Więc
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego