Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
wprost osłupiał z przerażenia, nie miał odwagi nawet rozpłakać się. Stał nieruchomo i rozszerzonymi oczami przypatrywał się, jak matka usiłuje walczyć o życie...

***

Pod bacznymi spojrzeniami obu Bilewiczów rozgrywał się dramat. Płonąca kobieta chwyciła z wersalki kapę i zarzuciła ją na siebie. Klepiąc się obydwoma dłońmi po całym ciele przez tkaninę zdołała ugasić ogień. Nie krzyczała, nie wzywała pomocy; nie wpadła w panikę, zachowała względny spokój. Może nie chciała dodatkowo drażnić nieobliczalnego męża? A może było to otępienie, w którym pozostawała już od wielu lat? W każdym razie, cicho pojękując i sycząc z bólu, ostrożnie przysiadła na wersalce. Wykonując minimalne ruchy
wprost osłupiał z przerażenia, nie miał odwagi nawet rozpłakać się. Stał nieruchomo i rozszerzonymi oczami przypatrywał się, jak matka usiłuje walczyć o życie...<br><br>***<br><br>Pod bacznymi spojrzeniami obu Bilewiczów rozgrywał się dramat. Płonąca kobieta chwyciła z wersalki kapę i zarzuciła ją na siebie. Klepiąc się obydwoma dłońmi po całym ciele przez tkaninę zdołała ugasić ogień. Nie krzyczała, nie wzywała pomocy; nie wpadła w panikę, zachowała względny spokój. Może nie chciała dodatkowo drażnić nieobliczalnego męża? A może było to otępienie, w którym pozostawała już od wielu lat? W każdym razie, cicho pojękując i sycząc z bólu, ostrożnie przysiadła na wersalce. Wykonując minimalne ruchy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego