do przodu wreszcie wyskoczył<br>I wybałuszył błyszczące oczy.<br>Już pan Soczewka czekał swej zguby,<br>A on wyciągnął obydwie tuby<br>I tak powiedział: "<orig>Ubry kukubry,<br>Babry kalebry, trybry bujubry,<br>Nibry walabry, obry wojobry!</>"<br>A przy tym w ślepiach miał błysk niedobry.<br>Rzekł pan Soczewka: "Po co się pan drze?<br>Mam zapas tlenu w moim skafandrze,<br>Wejdę na skałę, stanę na szczycie,<br>A tam już dotrzeć nie potraficie,<br>Bo tam nie mogą oddychać płuca,<br>Więc niepotrzebnie pan się tak rzuca.<br>Kto atmosfery ma metr z kawałkiem,<br>Tego nie muszę bać się już całkiem."<br>Tak zakończywszy mowę dowcipną<br>Jeszcze iskrami z anteny sypnął.<br><br>Tu