od tego po ziemi, po gościńcu... mżyło wśród niewidzialnych obnażonych drzew... padało białością na skulone w ciemności, rozsiadłe dookolnie odrętwiałe chałupy i zagrody. W tę pobielałą ciemność ruszył Kazimierz chwiejnym, ociężałym krokiem.<br><page nr=172> W biurze komisarza obwodowego w Kaliszu ruch był niezwykły i napływ ludzi ogromny. W szerokiej, świeżo, wybielonej sieni tłoczyła się gromada popisowych w kubraki grube i kożuchy okutani - jako że dzień był styczniowy, mroźny - w czapicach baranich stali w ciżbie, poszurgując nogami, pokaszlując a szeptając... Niektórzy milczeli, nieruchomi i pokurczeni w sobie, jakby przyrośli do brudnych desek podłogi, z twarzami osłupiałymi, zdziczałymi od bojaźni: tępymi oczami wpatrywali się w ciemne