ją w policzek. Łzy spłynęły po twarzy. Czy pies wzrusza mnie bardziej niż własne dziecko? Wilgotną, słoną twarzą przywarła do szorstkiego pyszczka. Gładziła skołtunioną sierść, pocałowała łepek.<br> - Kiziu. Kiziulku, widzisz, jak to bywa w życiu, widzisz.<br> Późną nocą, prawie na granicy dnia wrócił pułkownik z żoną. Na gazonie terkotały motory, tłoczyły się cielska samochodów i czołgów. Chyba wojsko ma ze sobą mechanika, bo nagle dwór rozjarzyły elektryczne lampy. Uruchomiono krochmalnię? Surmowie i Marta rzucili się do okien. Trzeba wszystkie pozasłaniać roletami, zamknąć okiennice. Pułkownik roześmiał się:<br> - Nie lzia. Germańców niet. Spakojno. Germańcy uszli, my aswabadili was!<br>Wszędzie pełno mundurów, na ramionach