Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
co, panie Jassmont, już żadnego zmiłowania nie ma dla nas, sierot, nie ma już nic świętego, ani boskiego, ani ludzkiego. Obcy daruje, to swój nas zakatrupi, i za co? Parę dolarów, kurewskie pieniądze - żalił się starzec.
Stali, jak wielu, przed domem Lassotów. Zamożnej rodziny mieszkającej jedną ulicę dalej. Zebrał się tłum, ludzi wciąż przybywało.
- Ty lepiej nie wchodź - Konstanty powstrzymał Jassmonta. Z trudem oddychał i zdławionym głosem, przerywając co drugie słowo, objaśniał: - Przyszli nad ranem, jak zwykle, wtedy chce się najbardziej spać, jeszcze ciemno było, wszyscy spali, Lassoty psa nie mieli.
- Nieprawda, mieli psa, Dusie pierwszego go wzięli, wpakowali w worek
co, panie Jassmont, już żadnego zmiłowania nie ma dla nas, sierot, nie ma już nic świętego, ani boskiego, ani ludzkiego. Obcy daruje, to swój nas zakatrupi, i za co? Parę dolarów, kurewskie pieniądze - żalił się starzec.<br>Stali, jak wielu, przed domem Lassotów. Zamożnej rodziny mieszkającej jedną ulicę dalej. Zebrał się tłum, ludzi wciąż przybywało.<br>- Ty lepiej nie wchodź - Konstanty powstrzymał Jassmonta. Z trudem oddychał i zdławionym głosem, przerywając co drugie słowo, objaśniał: - Przyszli nad ranem, jak zwykle, wtedy chce się najbardziej spać, jeszcze ciemno było, wszyscy spali, Lassoty psa nie mieli.<br>- Nieprawda, mieli psa, Dusie pierwszego go wzięli, wpakowali w worek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego