Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
z zimna pod murami...

Z oddali dobiegały pienia; ulicę przecięła ni to procesja, ni to pochód, powiewając cerkiewnymi chorągwiami.

Ojciec zawołał sanki. Czarnobrody dorożkarz o cygańskich oczach, podobny do Tekli, zajechał z fantazją, okrył nam nogi baranicą, zaciął konia i ruszył pod wskazany adres.

Z trudem przeciskaliśmy się przez narastający tłum. Rozglądałem się dokoła, wychylając głowę z baszłyka. Wobec potężnych granitowych budowli, wobec pałaców i mostów Petersburga, jakże uboga stawała w mej pamięci Warszawa! Przed nami rozpościerał się olbrzymi plac; w głębi placu widniały żelazne sztachety parku. Środkiem placu posuwała się szeroka kolumna ludzi. Na przodzie trzej starcy dźwigali wielki portret
z zimna pod murami...<br><br>Z oddali dobiegały pienia; ulicę przecięła ni to procesja, ni to pochód, powiewając cerkiewnymi chorągwiami.<br><br>Ojciec zawołał sanki. Czarnobrody dorożkarz o cygańskich oczach, podobny do Tekli, zajechał z fantazją, okrył nam nogi baranicą, zaciął konia i ruszył pod wskazany adres.<br><br>Z trudem przeciskaliśmy się przez narastający tłum. Rozglądałem się dokoła, wychylając głowę z baszłyka. Wobec potężnych granitowych budowli, wobec pałaców i mostów Petersburga, jakże uboga stawała w mej pamięci Warszawa! Przed nami rozpościerał się olbrzymi plac; w głębi placu widniały żelazne sztachety parku. Środkiem placu posuwała się szeroka kolumna ludzi. Na przodzie trzej starcy dźwigali wielki portret
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego