Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
ja zaczerwieniłem się po uszy i z większą niż zwykle impertynencją syknąłem:

- Wrona lata tra-ta-ta-ta...

Polina opowiadała o swoim nowym mieszkaniu na Tarasowskiej. Żaliła się też oględnie na męża, który nie pozwolił jej zawiadomić rodziny o ślubie:

- Myślałam, że to wszystko odbędzie się tak uroczyście, że przyjedzie tłum gości w karetach, że orkiestra zagra marsza weselnego Mendelssohna... Obowiązkowo Mendelssohna... I dwie śliczne złotowłose dziewczynki będą niosły tren mojej ślubnej sukni... Wymarzyłam sobie taką właśnie bajkę. Leonid jednak powiedział, że tego rodzaju ceremonie są bez sensu. Leonid jest piekielnie mądry, na pewno miał rację. To człowiek z charakterem, nie
ja zaczerwieniłem się po uszy i z większą niż zwykle impertynencją syknąłem:<br><br>- Wrona lata tra-ta-ta-ta...<br><br>Polina opowiadała o swoim nowym mieszkaniu na Tarasowskiej. Żaliła się też oględnie na męża, który nie pozwolił jej zawiadomić rodziny o ślubie:<br><br>- Myślałam, że to wszystko odbędzie się tak uroczyście, że przyjedzie tłum gości w karetach, że orkiestra zagra marsza weselnego Mendelssohna... Obowiązkowo Mendelssohna... I dwie śliczne złotowłose dziewczynki będą niosły tren mojej ślubnej sukni... Wymarzyłam sobie taką właśnie bajkę. Leonid jednak powiedział, że tego rodzaju ceremonie są bez sensu. Leonid jest piekielnie mądry, na pewno miał rację. To człowiek z charakterem, nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego