Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzejewski Jerzy
Tytuł: Popiół i diament
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1948
ludzie, porozdzielali... Ach, co za powietrze! - odetchnął głęboko. - Świetnie taki deszczyk majowy robi. Przejaśnia się już zresztą.
Rzeczywiście deszcz padał o wiele mniejszy. Szczuka rzucił papierosa i podniósł kołnierz płaszcza.
- We wtorek zatem.
- Idzie pan już? - zdziwił się profesor. - Pada jeszcze.
- Niech pan zaczeka - poradziła Szretterowa. - Szkoda ubrania.
Ale Szczuka, tłumacząc się pośpiechem, pożegnał Szretterową i wyszedł na ulicę. Pusta była, spłukana deszczem i pełna czystego powietrza. Rynsztokami płynęła spieniona woda. Dokoła szumiał monotonny śpiew rynien. Deszcz ćmił gęsty jeszcze, bardzo za to równy i już spokojny. Ciągle błyskało, a głuche grzmoty, podobne do ogromnych kamieni, toczyły się w głąb nocy. Ale
ludzie, porozdzielali... Ach, co za powietrze! - odetchnął głęboko. - Świetnie taki deszczyk majowy robi. Przejaśnia się już zresztą.<br>Rzeczywiście deszcz padał o wiele mniejszy. Szczuka rzucił papierosa i podniósł kołnierz płaszcza.<br>- We wtorek zatem.<br>- Idzie pan już? - zdziwił się profesor. - Pada jeszcze.<br>- Niech pan zaczeka - poradziła Szretterowa. - Szkoda ubrania.<br>Ale Szczuka, tłumacząc się pośpiechem, pożegnał Szretterową i wyszedł na ulicę. Pusta była, spłukana deszczem i pełna czystego powietrza. Rynsztokami płynęła spieniona woda. Dokoła szumiał monotonny śpiew rynien. Deszcz ćmił gęsty jeszcze, bardzo za to równy i już spokojny. Ciągle błyskało, a głuche grzmoty, podobne do ogromnych kamieni, toczyły się w głąb nocy. Ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego