Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
Gotowe!
Uroczysta to była chwila. Całe niemal miasto zbiegło się do świątyni, gdzie wysoko pod gwiaździstymi sklepieniami chwiały się chorągwie zdobyte przez gdańszczan na Krzyżakach podczas długich lat wojny na lądzie i morzu. Przybył burmistrz i rajcowie w bogatych strojach. Przybyli wszyscy znamienitsi patrycjusze z żonami i córkami. Stawili się tłumnie pończosznicy i bursztyniarze, korabnicy i kaprowie*, mieszkarze* z Wyspy Spichrzów i flisowie przywożący do Gdańska polskie zboże i drzewo.
- Chodzi! Słyszycie, jak tyka? - szeptali przypatrując się zegarowi.
Dzieło mistrza Hanusza ciemniało przy białym strzelistym filarze jak niezwykła wieża. W dolnej jej kondygnacji jaśniała tarcza stuletniego kalendarza strzeżona przez wyrzezanych w
Gotowe! <br>Uroczysta to była chwila. Całe niemal miasto zbiegło się do świątyni, gdzie wysoko pod gwiaździstymi sklepieniami chwiały się chorągwie zdobyte przez gdańszczan na Krzyżakach podczas długich lat wojny na lądzie i morzu. Przybył burmistrz i rajcowie w bogatych strojach. Przybyli wszyscy znamienitsi patrycjusze z żonami i córkami. Stawili się tłumnie pończosznicy i bursztyniarze, &lt;orig&gt;korabnicy&lt;/&gt; i kaprowie*, &lt;orig&gt;mieszkarze&lt;/&gt;* z Wyspy Spichrzów i flisowie przywożący do Gdańska polskie zboże i drzewo.<br>- Chodzi! Słyszycie, jak tyka? - szeptali przypatrując się zegarowi.<br>Dzieło mistrza Hanusza ciemniało przy białym strzelistym filarze jak niezwykła wieża. W dolnej jej kondygnacji jaśniała tarcza stuletniego kalendarza strzeżona przez wyrzezanych w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego