lordowie, szacowne matrony i słynne kurtyzany, uwielbiali go carscy generałowie, polscy powstańcy, pruscy baronowie, a przede wszystkim ludzie sztuki, zwłaszcza moderniści. <br><br><tit1>Gdyby Szopen żył, toby pił... </tit1><br>Teoretyk Młodej Polski Stanisław Przybyszewski zwykł krzyczeć w artystycznym uniesieniu: "Artysta kapłanem, koniak arcykapłanem." A jego natchnieni koledzy-alkoholicy dokrzykiwali: "Szopen, gdyby jeszcze żył, toby pił!". Wszyscy zaś, jak przystało na szanujących się dekadentów, wchłaniali trunek romantycznie i bez opamiętania. Wielbicielami koniaku zawsze byli muzycy. Do miłosnych związków z tym gatunkiem alkoholu przyznawali się na przykład Mścisław Rostropowicz i dyrygent Seiji Osawa, zwalczający za pomocą przysłowiowego kielonka tremę przed prestiżowymi występami. Po występach na scenie