Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
do chorego. Chwilę stała w niezdecydowaniu, wreszcie wyjąkała:
- Lucek, pójdę po księdza... wyspowiadasz się, będzie zawsze lżej...
- Zostaw mnie... po co mi głowę zawracasz... obejdę się.
- Przecież ci to nie zaszkodzi... proszę cię, zgódź się!
- Odejdź... nie znęcajcie się nade mną... dajcie mi skonać spokojnie.
Mówił chrapliwym szeptem. Gdyby mógł, toby krzyczał. Próbował nawet głowę unieść do góry. Dziewczyna odeszła, zanosząc się od płaczu. Wytworzył się nastrój bardzo przgnębiający. Zygmunt chodził wielkimi krokami po pokoju. Na podwórku ktoś grał na harmonii i mała dziewczynka śpiewała smutną i głupią piosenkę o matce, o szpitalu i o głodzie. Płacząc ciągle, Teodozja zamknęła okna
do chorego. Chwilę stała w niezdecydowaniu, wreszcie wyjąkała:<br>- Lucek, pójdę po księdza... wyspowiadasz się, będzie zawsze lżej...<br>- Zostaw mnie... po co mi głowę zawracasz... obejdę się.<br>- Przecież ci to nie zaszkodzi... proszę cię, zgódź się!<br>- Odejdź... nie znęcajcie się nade mną... dajcie mi skonać spokojnie.<br>Mówił chrapliwym szeptem. Gdyby mógł, toby krzyczał. Próbował nawet głowę unieść do góry. Dziewczyna odeszła, zanosząc się od płaczu. Wytworzył się nastrój bardzo przgnębiający. Zygmunt chodził wielkimi krokami po pokoju. Na podwórku ktoś grał na harmonii i mała dziewczynka śpiewała smutną i głupią piosenkę o matce, o szpitalu i o głodzie. &lt;page nr=288&gt; Płacząc ciągle, Teodozja zamknęła okna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego