że to ręka krawca Golda. Na pukanie nikt nie odpowiedział i za drzwiami było całkiem cicho.<br>Szereg rozdzierających obrazów przemknął w wyobraźni Widmara. Widział wszystko, co mogło się w tej chwili dziać w łóżku. Znajome i jakże poufne ruchy, pieszczoty i słowa, przetransponowane na cudze łoże, wydawały się obelgami i torturą. Niemal modlił się w duchu najbardziej bluźnierczymi wyrazami, aby przyśpieszyć czas, który dłużył się w nieskończoność. "Aby prędzej, do cholery! Aby prędzej, do licha ciężkiego!..."<br>Znowu rozległy się stuknięcia. I wówczas w ostatecznym, prawie bydlęcym otępieniu zmysłowym Widmar posłyszał głos:<br>- Proszę !<br>Był to głos szybki, stanowczy, brzmiała w nim nuta