niż - synu.<br> A przede wszystkim koń na tę okazję był godny. Nie jakieś tam marne<br>szkapisko od pługa, z zaropiałymi oczami, wyleniałe albo i parszywe,<br>lecz prawdziwy koń dworski, kary jak otchłań, który na tych swoich<br>nogach-łodygach szedł, jakby ziemię lekceważył. Przez całą zresztą tę<br>długą a szczerbatą drogę trącał się raz po raz o kościsty dyszel,<br>straszył <orig>naszelnikiem</>, uskakiwał przed jakimiś <orig>zwidziadłami</>,<br>niedostępnymi naszym oczom, łbem butnie potrząsał, a wszystko z<br>niezadowolenia, że idzie w zwykłym chłopskim zaprzęgu, ciężkim i<br>skrzypiącym jak ludzkie życie. Nic zresztą dziwnego, skoro nawykły był<br>do powozu, do strzelistości bata, do stangreta, i w