z określenia, a ja wyrzucę z siebie jeszcze jedną wątpliwość. Słusznie mówiąc o niedostatecznym obecnie wydźwięku i rezonansie humanitarnego, jak powiadasz, frazesu, piszesz, że <q>„w tej walce zła z prawem moralnym w człowieku nie wynaleziono, jak dotychczas, wyrazów, które by potępiały czynienie krzywdy bliźniemu i brzmiały zarazem jak dźwięk trąb bojowych - nie wynaleziono przynajmniej od czasu, gdy umilkł żydowski Jehowa, mściwy i gniewny, a zastąpił go słaby i łagodny Chrystus"</>. Mój drogi, pod końcem tego zdania podpisałby się skwapliwie i Nietzsche i jego uczniowie z różnych parafii na Rosenbergu kończąc, któremu w Micie XX wieku podobne określenie Chrystusa posłużyło za