Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Gdzie on, do cholery, lezie? Tam przecież bagno, utopi się, wariat, czysty wariat - krzyknął żołnierz. Dwóch wartowników patrzyło z drwiącym zaciekawieniem. Jassmont, zataczając się, wyszedł przed młyn i szybko, zdecydowanie ruszył w stronę oparzeliska Jaremczycha.
- Daj spokój, to miejscowy, zna teren - machnął ręką drugi. - Krzywdy sobie nie zrobi. Pijany zawsze trafi do siebie.
Noc doskonale czarna, choć to dopiero wieczór, ani śladu gwiazd. Wokół przestrzeń bez horyzontu, mętna, gęsta i groźna. Zatraciły się kierunki. Szedł jak ślepiec, szedł uparcie. Potykając się, zataczając, sapiąc i mrucząc do siebie - co to wszystko jest warte. Pod niepewnymi nogami zdradliwy mrok, nad rozchwianą głową nieprzenikniona
Gdzie on, do cholery, lezie? Tam przecież bagno, utopi się, wariat, czysty wariat - krzyknął żołnierz. Dwóch wartowników patrzyło z drwiącym zaciekawieniem. Jassmont, zataczając się, wyszedł przed młyn i szybko, zdecydowanie ruszył w stronę oparzeliska Jaremczycha.<br>- Daj spokój, to miejscowy, zna teren - machnął ręką drugi. - Krzywdy sobie nie zrobi. Pijany zawsze trafi do siebie.<br>Noc doskonale czarna, choć to dopiero wieczór, ani śladu gwiazd. Wokół przestrzeń bez horyzontu, mętna, gęsta i groźna. Zatraciły się kierunki. Szedł jak ślepiec, szedł uparcie. Potykając się, zataczając, sapiąc i mrucząc do siebie - co to wszystko jest warte. Pod niepewnymi nogami zdradliwy mrok, nad rozchwianą głową nieprzenikniona
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego