Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
przyjemność okazywane jej uwielbienie, którego nie widział u własnego ojca.
Upływały tygodnie na ukradkowych pocałunkach, na oszołomieniu pierwszą, coraz bardziej płomienną, miłością.
Późną wiosną, w przededniu majowego zamachu, wymknąłem się w południe ze szkoły i od kuchni wśliznąłem się do mieszkania Teresy. Tak, Agnieszko! Zgadłaś! Z tęsknoty. Służąca Władzia, która traktowała mnie poufale i trochę z góry, powiedziała półgębkiem;
- Cóż to? Pan nie w szkole? Wojtka nie ma. A pani doktorowa się kąpie. Proszę sobie iść do stołowego i zaczekać. Jakby kto zadzwonił, niech pan otworzy, bo muszę skoczyć po włoszczyznę.
Kiedy drzwi zatrzasnęły się za Władzią, na palcach zakradłem się
przyjemność okazywane jej uwielbienie, którego nie widział u własnego ojca.<br>Upływały tygodnie na ukradkowych pocałunkach, na oszołomieniu pierwszą, coraz bardziej płomienną, miłością.<br>Późną wiosną, w przededniu majowego zamachu, wymknąłem się w południe ze szkoły i od kuchni wśliznąłem się do mieszkania Teresy. Tak, Agnieszko! Zgadłaś! Z tęsknoty. Służąca Władzia, która traktowała mnie poufale i trochę z góry, powiedziała półgębkiem;<br>- Cóż to? Pan nie w szkole? Wojtka nie ma. A pani doktorowa się kąpie. Proszę sobie iść do stołowego i zaczekać. Jakby kto zadzwonił, niech pan otworzy, bo muszę skoczyć po włoszczyznę.<br>Kiedy drzwi zatrzasnęły się za Władzią, na palcach zakradłem się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego