skulona nad różańcem. Widząc gościa, przerywa modlitwę. Uśmiecha się, zapraszając, by siąść koło niej. Szczupła, lekko pochylona, z pogodnym spojrzeniem, z wypisaną na twarzy dobrocią. Nie wygląda na sto lat. Obdarzona fenomenalną pamięcią, której można tylko pozazdrościć.<br>Nie miała łatwego życia. Kiedy miała 10 lat, zmarł ojciec. Była najstarsza z trójki rodzeństwa. - Do szkoły chodziłam tylko rok, potem trzeba było iść na <dialect>spólstwo</> - bawić dzieci do sąsiadów - mówi. - Do 14 <dialect>roków</> byłam u sąsiadów, potem zaczęłam pracować u ludzi w polu - grabić siano, kopać grule - opowiada.<br><br><tit>Za Franciszka Józefa</><br><br>było dobrze, tylko roboty nie było. We wsi Krupa miał sklep. Pieniądze