skrzypcowe pasaże, zrywy, trzepoty i omdlenia dźwięków. A nad senną głową gorąca twarz matki, a nad każdym dniem - tajemnica. <br>Błagał Różę, by zechciała spędzić razem wakacje albo święta. Matka zgadzała się skwapliwie. Jednak, wbrew oczekiwaniu, niewiele uwagi poświęcała wnukom. Były ładne, to dobrze ją do nich usposabiało, zajmowała się żywo tropieniem rodzinnych podobieństw w grze rysów i charakterów. W miarę, jak w którymś z dzieci brał górę typ Władysia, to właśnie obierała na faworyta, wszystkie zaś szykany kierowała przeciw "mamusinej córeczce" czy "synkowi". Właściwie jednak nie pragnęła wpływać na kształtowanie tych istot - były dla niej jak gdyby za mało realne, nadto