a raczej tysiąclecia, teraz Marlena Dietrich śpiewa "Lili Marlene". W nikłym stopniu na ten wybór ma sentyment syna żołnierza Wehrmachtu, pieśń tę po obu stronach frontu żołnierze nucili, w tym sensie "Lili" jest tryumfem sztuki bezinteresownej, ale mimo wszystko trzeba słuchać, jak Dietrich śpiewa po niemiecku, paradoksalnie takie wykonanie jest trudno dostępne, przeważa na płytach wersja angielska - śmieszniejsza, no bo angielski to jest w naszych czasach bardzo śmieszny język.<br><br>O głos Piotra Fronczewskiego nie tylko ja jestem zazdrosny, to jest artysta, co głosem niejedno mógłby, jakby chciał, chciał zaśpiewać wielką piosenkę Agnieszki Osieckiej "Pijmy wino za kolegów" i za to mu chwała