ten siwy tryk, jegomościu, ten wielki, to taki się zrobił zły! Jejej! Wczoraj <br>mnie pogonił, pewnikiem, że czerwoną katankę wdziałam... Gonił, gonił, aż na <br>drabinę uciekłam. To on wspiął się na dwa szczeble i łbem trząsł, i nogą tupał... <br>Taki haman! Ledwo go Marcin odgonił... Każcie zrobić co z tym trykiem, jegomościuniu <br>dobrodzieju, bo bieda z nim... A Śpiewka oszczeniła się już, wiecie?...<br>Trzepała prędko, radośnie podniecona, starannie omijająca w opowiadaniu rzeczywistą <br>przyczynę podniecenia. Chory nie przestawał się uśmiechać do tej krasy, co najpiękniejszą <br>bywa tuż przed przemianą, która ma ją zgasić. Dźwignął nawet zżółkłą drżącą <br>dłoń i pogładził ciemne warkocze