nie pasujących ciuchach, z białymi włosami dziko splątanymi, paznokciami poobgryzanymi - i aż ściskało go w piersi z żalu po tamtej Marinie Vassone, która wzbudzała dreszcz jednym spojrzeniem bladoniebieskich oczu, jednym dystyngowanym ruchem szczupłej dłoni. <br>- Ja nie chciałam, mój Boże, ja nie chciałam...<br>Gdyby nie sieć, podszedłby i z całej siły trzasnął ją w twarz, i po raz drugi, i trzeci, póki nie rzuciłaby się na niego z pięściami.<br>Tymczasem siedział i patrzył. Cisza w apartamencie. Jej oddech. Szum miasta. Z tego miejsca, pod tym kątem - już nie widział jej twarzy. Nie wiedział, czy cieszyć się z tego, czy nie. Bo jeśli