się tak bardzo, że <br>nawet nie rozgniewał się. <br><br>- Durna jakaś, czy co?!... - mruknął do siebie, <br>a potem skinął na stojącego w drzwiach policjanta, <br>który chwycił Adelę za ramię i wypchnął <br>ją na korytarz. Adela próbowała wrócić, ale drzwi <br>były zamknięte. <br><br>Usiadła więc na schodach i czekała. <br><br>Upływały godziny. Jedna, druga, trzecia. <br><br> Policjant wyszedł na schody z paczką jakichś <br>formularzy w ręku. Chciał właśnie otworzyć drzwi <br>do sąsiedniej kancelarii, gdy natknął się na Adelę. <br><br><br>- To ty? - spojrzał na nią ze zdziwieniem. <br><br><br>Adela podniosła się. Patrzyła na niego w milczeniu, <br>z uporem. <br><br>Był to starszy człowiek, o poczciwej, szerokiej twarzy, <br>długich wąsach i