rozległo się głośniejsze łkanie, trzasnęły drzwi i płacz jeszcze krótko zabrzmiał na schodach, potem umilkł. To Stukonisowa wyszła do pracy. Teodozja krzyknęła przez ścianę: "Zaraz, zaraz, studzę herbatę!" Lucjan wyjrzał na pokój; był nieład, łóżka nie posłane. Za zamkniętymi oknami mżył deszczyk, widać było szary skrawek nieba. Na dole ktoś trzepał, mimo deszczu, dywan czy odzież; słychać było głuchy trzask trzciny. Weszła Teodozja, wyniosła i dumna jak zawsze, postawiła na krześle szklankę z mlecznym płynem, talerzyk z chlebem i wędliną, trochę masła tam było. <page nr=180> Powiedziała:<br>- Masz...<br>- Bądź tak dobra i otwórz trochę okna, jest strasznie duszno.<br>- Tylko okryj się wyżej kołdrą