swoim nieugaszonym pragnieniu zadośćuczynienia robiłem kolejny krok naprzód, żadnych przeprosin nie uważałem za dostateczne, i ten fakt oczywiście sprawiał, że mojego poczucia winy nie traktowano dostatecznie poważnie, podejrzewano, że moja wina jest rozleglejsza niż to, do czego się przyznaję, wszyscy byli przekonani, że pominąłem co istotniejsze szczegóły romansów, zataiłem listy tudzież hotelowe noce, jeśli nie byłem do końca szczery, trudno, bym się spodziewał pełnego wybaczenia, to zaś, że nikt mi takowego wybaczenia nie udzielał, sprawiało, że wciąż przepraszałem, i tak dalej. Meyer nigdy za nic nie przepraszał, nawet jeśli w istocie, w ludzkim wymiarze, powinien był przeprosić, ale właśnie dlatego nikt