naszą trójką czwórki, a my przez chwilę machaliśmy im rękoma na pożegnanie,<br>i wracając z Kubą i Obim do naszego pokoju na popołudniową sjestę, nie mogłem opędzić się od smutku i - co tu ukrywać - zazdrościłem tym kolegom i koleżankom, którzy znaleźli się tu, w dawnym stołecznym mieście starożytnego królestwa, ofiarującym tułaczom szczodrą gościnę, nie sami, jak ja, lecz z obojgiem rodziców lub też tylko z matką lub ojcem, a nawet z całą rodziną, i pomyślałem jeszcze:<br>"Ach, gdyby tu przynajmniej był mój brat Renek albo Sara..."<br>i życzyłem im obojgu szczęścia, gdziekolwiek są, nie wiedząc, że los nie będzie im jednakowo