ubrana w kremową biel. Włosy upięte srebrnoniebieską wstążeczką, na nóżkach czerkieskie papucie. Też z bielutkiej, niewinnej owieczki. Dziewczynka podskakuje i popiskuje jak głodny ptaszek. Przy niej pęta się i miota piesek, wdzięczny pudelek z czarną łatką-skazą na pyszczku. Chłopczyk powściągliwy, wie, że już mu nie wypada, szczuplutki, ma szlachetną twarzyczkę, zapowiada się na poetę albo rewolucjonistę. Nosi angielski kremowy sweterek i flanelowe dorosłe spodnie. Już prawie był tam, w tym pokoju, z nimi, ale wtedy jasność i spokój wessała mroczna sypialnia, jak szyb zapomnienia. Było pięknie, odmieniło się na złe. Tak, jakże od razu nie spostrzegł, to była projekcja początkowej