Jesteście koledzy, ale do wypitki! - wykrzyknęła Teodozja.<br>- Pójdę zaraz po doktora. Poszedłbym z samego rana, ale musiałem się jeszcze z tobą porozumieć, a nie chciałem cię budzić. To, że się źle czujesz, to nic dziwnego, wypiłeś wczoraj niezgorzej. Myślisz, że my to jesteśmy zdrowi? Popatrz na Dziadzię, wygląda jak sczerniała tyczka od Chmielu. Myśmy wczoraj z powodu twego wypadku za wcześnie wytrzeźwieli i teraz ten zepsuty alkohol, który nie zrobił swego, pokutuje w nas. Zaraz się ubiorę i wyszukam doktora. Internistę trzeba. Bądź pewien, że pojutrze pójdziemy na wódkę. Wszystko będzie dobrze.<br>Zygmunt ubrał się i wyszedł. Dziadzia usiadł na łóżku