smaru i przycupnąwszy przyglądała się jego zwinnym rękom i wszystkiemu, co wykonywał przy pracy. Przechadzali się po osadzie, objęci wpół, albo trzymając się za ręce, bardzo zgrabni oboje, a osada czekała, kiedy wymkną się w step, bo tak musiało to się skończyć. I mechanicy, czując, co się święci, odżałowywali najbliższą tygodniówkę, gdyż widać było, że szczęściarz Alosza i popieści, i rubelki mu spłyną do garści.<br>Tymczasem siódmego dnia Nastia i Alosza poszli do "Jakuta-Paszy", aby im pozwolił pojechać do Kustanaju, bo chcieliby wziąć ślub w prawdziwym mieście. Kto żyw odprowadzał ich do pociągu, z muzyką i żartami, z dobrym słowem