Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
zadkiem po stopniach niezapomniane staccato, coś jak impromptu na ksylofonie, bo schody były z drewna na szczęście, a wyślizgane, jakby wędrowały nimi pielgrzymki do Grobu Pańskiego.
To przez te łzy tak się poślizgnąłem, wzrok mi zaćmiły, z czego wniosek - nie trzeba płakać nad historią, bo tym mocniej kopnie cię w tyłek.
Pozbierałem się na podeście i przezornie, trzymając się tym razem poręczy, jąłem dalej zstępować w głąb czeluści, zaiste w wielką niewiadomą, bo książę i Dziadek całkiem przepadli mi z oczu, nie zwróciwszy krzty uwagi na łomot, z jakim spadałem.
Widocznie zagłada ariergardy, do której omal nie doszło, nie miała dla
zadkiem po stopniach niezapomniane staccato, coś jak impromptu na ksylofonie, bo schody były z drewna na szczęście, a wyślizgane, jakby wędrowały nimi pielgrzymki do Grobu Pańskiego.<br>To przez te łzy tak się poślizgnąłem, wzrok mi zaćmiły, z czego wniosek - nie trzeba płakać nad historią, bo tym mocniej kopnie cię w tyłek.<br>Pozbierałem się na podeście i przezornie, trzymając się tym razem poręczy, jąłem dalej zstępować w głąb czeluści, zaiste w wielką niewiadomą, bo książę i Dziadek całkiem przepadli mi z oczu, nie zwróciwszy krzty uwagi na łomot, z jakim spadałem.<br>Widocznie zagłada ariergardy, do której omal nie doszło, nie miała dla
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego